czwartek, 8 stycznia 2009

Hm, dzięki rudy

Rzecz ma się w strzykawce użytkowanej przez losowego narkomana w ciężkim stopniu uzależnienia. 

PRZYCZYNA:

Na kolana marne kmioty!

Na początku byłam ja! Istoty

pochodne, odprzyczynorodne.

UZALEŻNIENIE:

Won pasożycie, teraz nasze życie

nie zalezy od twej rzyci, w twoim bycie

nie ma już sensu. Szczerze? Won.

HIV:

Zgon, śmierć, już do niej ćwierć

trzecią zaliczył, czas na górną perdź

moich działań. Zwalniam miejsce!

ZA PÓŹNO:

Biorę! 

--------------

----------

-----

Taakie w nastroju innym z letka :3

czwartek, 4 grudnia 2008

asfasdsfadsdafads

khjhkhkhjhkhjkhkhj

wtorek, 2 grudnia 2008

Nie dogaduju :(

Scena na pierwsze piętro gdańskiej knajpki, której znakiem rozpoznawczym dwie wygięte frytki. Przestrzeń niestargana romantyzmem, pełna wygłodniałych padliny sępów pożerających swe żyjące jeszcze przed paroma minutami ofiary.


Po schodach na scenę zgrabnymi krokami wchodzi Danuśka, na której trend i nurt XXI wieku wywarł niemałe zmiany w wyglądzie, zamieniając ją w chodzący stereotyp. Danuśka porusza się po scenie zgrabniej i pewniej niż sarna na bezpiecznej polanie, zarzuca długimi i mocnymi włosami koloru iście blond na drugą stronę, co powoduje utracenie równowagi, załamanie się tych dwóch wież babel pod nią i wypusczzenie z rąk tacy z pożywieniem.


Danuśka ląduje na ziemi, na jej twarzy pojawia się przerażenie na przemian ze zrezygnowaniem godnym ofiary w minucie śmierci.




DANUŚKA

Moje ręce w krwawym sosie

toną, moja dusza krwawi

na myśl, że tych dwóch kanapek

sok trawienny już nie strawi.

Szlocham! Szlocham!


Ach! Zawiły losie zgniły!

Nie mam słów, w moim stosunku

do twych działań na mą dolę!



MIŁOMIR (wchodzi na scenę)

Ja pierdolę.

No kochanie, Danko miła,

nieźleś się upierdoliła!

czwartek, 13 listopada 2008

Tak

Znowuż szkolne bzdurki
---
--
-

Drewna kłodo!
Mego życia osłodo, niczym bestia z
Komodo pilnujesz składzika drewna,
memu sercu pokrewna, jak rzewna łza
swego celu pewna, by dotknąć dna.

Ty płoniesz!
Językami świata wciąż zioniesz, toniesz
w odmętach kominka, w kominka prętach
zamknięta, a jakże otwarta, na proch
wciąż tarta. Niezaparta, z rękawa karta.

Ty gaśniesz!
Lecz zanim zaśniesz i w proch się rozsypiesz
dasz ostatnie tchnienie, już ledwo zipiesz.
Twój zegar stanął, wokół ciemno choć jest
rano. Jakby wodę w ciebie wlano.

Do widzenia!
Nie mówię żegnaj, bo wiem że marzenia
by z tobą obcować, westchnienia, by cię
w sobie mieć, nadejdą w oka mgnienie.
Spożyję cię. Na rozwolnienie.

niedziela, 2 listopada 2008

Sto rzeczy niekochanych

Poszło do gazetki szkolnej, czemu ma nie zawędrować na bloga

---


Sto rzeczy niekochanych


1.Politycy. To zadziwiające jak opanowali umiejętność ustawicznego wyprowadzania mnie z równowagi swoją głupotą przy mojej kompletnej ignorancji i braku jakiegokolwiek zainteresowania w ich dziedzinie. Robią to po mistrzowsku i olimpijsku wręcz.

2.Kolejki (w kasach, sklepach etc.). Mimo tego, że sklep to nie takie znowu nowe zjawisko w naszym kraju, połowa społeczeństwa wciąż myli go z informacją turystyczną, a sklepową jako osobę, która lepiej wie jaki chlebek kupić, czy ten kupon na lotka trafi szóstkę, albo czy ten beret pasuje jak ulał. Koło gospodyń miejskich piętro wyżej.

3.Towarzystwo autobusowe. Piąta symfonia linii XYZ w tonacji psychodelicznego dzwonka na komórkę, w akompaniamencie piszczących dziewczynek, z domieszką miażdżenia szczękami czipsów oraz przygłuszonych dźwięków ze słuchawek. Całość idealnie dopełnia zapach przepocono – wódczany. Dziękujemy, zapraszamy ponownie.

4.Pogoda. Jest jednym z większych sponsorów tego całego tekstu. Budzę się, jest ciemno. Wracam, jest ciemno. Kimkolwiek jesteś, oddawaj dzień. Mam nieprzebrane masy złego samopoczucia i październikowych bólów głowy i nie zawaham się ich użyć.

5. Blond solary i ich towarzysze niedoli. On wcinający na śniadanie sterydy z mlekiem i wcinający więcej syntholu niż ja chleba, ona z fetyszem skrajnych kontrastów – białe włosy a skóra spalona jakby usilnie starała się zmienić rasę. Dżekson się w grobie przewraca. Albo będzie.

6.Schemat. Nie, nie będziesz fajniejszy/a gdy kupisz kolorowe rurki, białe najki, arafatkę czy inne ultramasowe powielacze których jest więcej niż Azjatów. Chodzenie na łatwiznę z osobowością to kalectwo wręcz.

7.Mury. Zapisane, zamalowane. Nie, to nie jest sztuka ani żadna forma wyrazu. Na tysiąc takich bazgrołów może jeden to jakaś forma sztuki. Zadziwiające że ci „malarze” szpecą tak własne miasto. Mówi się, że we własne gniazdo się nie sra. Dużo koprofilów w Trójmieście mamy zatem.

8.Meneliada i żuleria, podlewający miasta ze skutecznością markowych zraszaczy, wcinający alkoholowe zupki Niezależnie od pogody im wieje w profil z dziesięć w skali Beauforta. Ruszcie się z tych dworców, załóżcie rodzinę, grajcie na giełdzie,w skrable, cokolwiek.

9.Dziewięćdziesiąt dwie inne sprawy o których nie napiszę bo albo nie nadają się do druku ze względu na treści i zostałbym poligonem dla cenzury albo jestem aktualnie w zbyt dobrym nastroju by sobie o nich przypomnieć i o nich napisać.

piątek, 19 września 2008

Jak mi się nic nie chce!

Danuśka:
Gdzież tu szukać swej zabawki!
Wszędy pełno, wszędzie gwarno,
szachy, go, domowe sprawki,
cnotę stracić, zmielić ziarno!
Miłomir:
Kurwa ale mi się nie chce
stoję, siedzę i znów leżę
co się zachce to odechce
pewno jebnę głową w pierze.

O tak, tak mi się nie chce niczego że aż włosy nie rosną. ><

czwartek, 18 września 2008

Tamdaramdam.

Witam witam, mam coś dla wszystkich!

Danuśka:

Witaj okno, witaj ściano,

witaj mydło, witaj wanno,

witaj kołdro, witaj łóżko,

prześcieradło i poduszko!

Miłomir:

Witaj kupo, witaj smrodzie

witaj brudzie na mej brodzie,

witaj pocie, witaj klopie,

ropne pryszcze, zgniły czopie!

Danuśka:

Weź mnie!

I tym niesmacznym akcentem zakańczam kolejny wpis.

Polityki kontrastowej ciąg dalszy.

Hey, Republika,  Prodigy